piątek, 26 kwietnia 2013

PIERWSZY MARATON ZA MNĄ :) GP WIELKOPOLSKI MARATON DOLSK 2013

Nareszcie się zebrałem, żeby napisać obiecywanego posta :) Sporo się działo od ostatniego wpisu, ale nie zawsze znajduje czas na to żeby coś sensownego napisać, a nie lubię pisania postów na siłę, bo to bez sensu. Wiosna nareszcie wygrała wyścig z zimą i możemy w końcu się ścigać i trenować. Ja planowałem rozpocząć sezon maratonów 28.04.2013, czyli na wyścigu Kaczmarek MTB w Olejnicy, ale za namową klubowych kolegów pojechałem na wyścig w Dolsku który odbywał się 21.04.2013.

sobota, 13 kwietnia 2013

DOMOWE MASEŁKO ORZECHOWE :)

HEJKA!

Przepisów dawno nie było więc, trzeba to zmienić :) Wczoraj zdecydowałem że trzeba zrobić masło orzechowe własnej produkcji. A z racji tego że w sieci marketów DINO, są fistaszki na wagę na promocji po 10,99 za kg to właśnie taki kilogram zakupiłem :) W sumie przepis banalny.. Robot tylko sporo :)

Potrzebne są:

-Fistaszki (dowolna ilość) ja miałem kilogram z czego wyszło 600 gr masła...
-Blender lub robot kuchenny, albo inne siekająco-mieszająco-mielące urządzenie..
-7 letnia córeczka do obierania orzeszków zwana też wiewióreczką (jak ktoś nie ma to niech sobie zrobi.. hahahah.. albo będzie miał więcej roboty... )
-Oliwa z oliwek 2 łyżki stołowe

Półprodukty :)


TO BYŁA RZEŹNIA.. PURE MTB XC :)

To była rzeźnia ... Takimi słowami można krótko opisać, to jak wyglądał wyścig XC z serii MDC XC w Bautzen.  Nasz start był przewidziany na 15:00, ale postanowiliśmy pokibicować Łukaszowi, który startował o 11:00 w elicie, wiec o 9:00 siedzieliśmy już z Marcinosem w aucie. Czyściutkie rowerki, z nowymi napędami i uzbrojone do nowego sezonu przytulały się do siebie w bagażniku. Jeszcze tylko szybka wizyta w Lidlu po "paszę" i wodę i startujemy !!!

piątek, 5 kwietnia 2013

MDC XC BAUTZEN i KILKA PRZEMYŚLEŃ....

Sobotni poranek. Jak zwykle mój wewnętrzny budzik zadziałał szybciej niż te w telefonach :) Ale nie mam mu tego za złe. Lubię wczesne pobudki (pod warunkiem że czuje, że się zregenerowałem). Pod ręką leży Garmin, więc przeprowadzam test tętna spoczynkowego. 42 bpm.... dupy nie urywa, ale tragedii też nie ma :P. Teraz "tuptam" sobie do kuchni :), zahaczając po drodze o toaletę (no bo jak inaczej), poranna dawka "supli" i szybki rzut oka przez okno (jak zwykle mokro i do dupy). Dobrze że nie muszę stać przy lodówce kilka minut i zastanawiać się co tu zjeść.